Szalejąca od roku drożyzna szczególnie daje się we znaki mieszkańcom Polski powiatowej, gdzie wynagrodzenia są niższe, a ludzie nie posiadają oszczędności, które pozwoliłyby im zachować dotychczasowy poziom życia. Rząd PiS, po kilku próbach ograniczenia efektów drożyzny i przyjęciu doraźnych rozwiązań, które miały zahamować wzrosty cen, stracił zainteresowanie problemem. Ceny wciąż rosną, jednak politycy Zjednoczonej Prawicy wolą zajmować się sztucznymi problemami, jak zmyślony nakaz jedzenia robaków, czy nieprawdziwy zakaz jedzenia mięsa. Tymczasem mieszkańców Polski powiatowej stać na coraz mniej.
"Tak zwana dobra zmiana poprzez swoją niefrasobliwość i niekompetencje doprowadziła naszą gospodarkę do bardzo wysokiej inflacji i drożyzny, jakiej nie było od okresu transformacji. Kompetentni polscy ekonomiści, w tym przede wszystkim profesor Marek Belka, przestrzegali obóz rządzący, że rozrzucanie miliardów złotych za pomocą helikoptera skończy się tragicznie dla naszej gospodarki. Rosnąca drożyzna uderza przede wszystkim w ludzi biednych, którzy żyją dniem dzisiejszym i nie posiadają odłożonych, na tak zwaną czarną godzinę, oszczędności w bankach" - zauważył Henryk Leśniczak, przewodniczący Rady Powiatowej Nowej Lewicy w Zduńskiej Woli.
Ponad 17% inflacji to w naszym kraju najwyższy poziom od ponad 20 lat. Jej przyczyną jest nieudolna polityka rządu PiS i bezczynność prezesa NBP Adama Glapińskiego. Politycy PiS z jednej strony podejmują chaotyczne i doraźne próby zatrzymania wzrostu cen, a z drugiej blokują unijne miliardy, które pomogłyby naszej gospodarce i ograniczyły inflację. Powodem takich działań są tarcia w koalicji, gdzie politycy PiS i Solidarnej Polski walczą o wpływy, pozycję i władzę, a wszystko to odbywa się kosztem Polek i Polaków.
"Inflacja to 17%, ale cholerna drożyzna to często 50, 70, 80, a nawet ponad 100%. Dzisiaj doszło do takiego paradoksu, że cena kilograma papryki jest wyższa niż cena kilograma mięsa. Tego dawno nie było, ale kiedy my mówiliśmy, te kilkanaście miesięcy temu, że na inflację trzeba mieć receptę, że na drożyznę trzeba mieć receptę, PiS się śmiało, Adam Glapiński wychodził na swoje comiesięczne konferencje i mówił, wszystko jest pod pełną kontrolą, ja nad wszystkim panuję, a jak nie wiecie, co macie jeść, to jedzcie najlepiej kapustę, bo kapusta jest tania i zdrowa. My od samego początku mówiliśmy, żeby walczyć z drożyzną i walczyć z inflacją, trzeba sięgać po pieniądze z Unii Europejskiej. Pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy są na to, żeby pobudzić naszą gospodarkę, ale też na to, żeby wzmocnić wartość naszego złotego. Gdyby były te gigantyczne pieniądze z Unii Europejskiej, to samorządowcy nie mieliby problemów, przedsiębiorcy nie mieliby problemów, złotówka byłaby silniejsza i inflacja byłaby niższa, a jak inflacja byłaby niższa, to również nie byłoby tej cholernej drożyzny" - przypomniał poseł Tomasz Trela.
Unijne miliardy powinny płynąć do Polski już od 676 dni, jednak przez ciągłe spory między Jarosławem Kaczyńskim, Zbigniewem Ziobro i Mateuszem Morawieckim te środki są wstrzymane, a Polki i Polacy płacą za to pogarszającym się poziomem życia. Jak zwrócili uwagę politycy Lewicy, rząd PiS i Solidarnej Polski to pierwszy rząd w historii naszego kraju, który wewnętrzne spory w koalicji stawia wyżej niż miliardy euro na rozwój Polski, które są w zasięgu ręki.
"Teraz mamy rząd i teraz mamy ludzi przy władzy, którzy mają pieniądze europejskie na wyciągnięcie ręki i tak naprawdę z tych pieniędzy nie korzystają, a chcemy państwu powiedzieć, że to jest 270 miliardów, które są zapisane w dokumentach z Unii Europejskiej - 150 miliardów nisko oprocentowane pożyczki i 120 miliardów bezzwrotne dotacje. Gdyby te pieniądze były i to mówimy z pełną odpowiedzialnością, razem z Anitą Sowińską jesteśmy członkami Komisji Finansów, to dzisiaj ludziom byłoby łatwiej. My nie mówimy, że inflacji by nie było, my nie mówimy, że inflacja byłaby na poziomie 1-2%, ale inflacja wynosiłaby dzisiaj tyle, ile wynosi w Unii Europejskiej, czyli 6-7%, byłaby zdecydowanie mniej odczuwalna przez ludzi" - dodał łódzki parlamentarzysta.
Jednak wpływ na rekordową, najwyższą od ponad 20 lat inflację ma wpływ nie tylko brak unijnych pieniędzy, ale też działanie jednej ze spółek skarbu państwa, która postanowiła wykorzystać kryzys do wypracowania rekordowych zysków, kosztem obywateli.
"Kiedy myśmy w zeszłym roku, w połowie roku, występowali z projektem ustawy, żeby marże na paliwo były niższe, to PiS i Daniel Obajtek śmiali nam się w twarz, ale kto miał wtedy rację? Wtedy miała rację Lewica, dlatego, że my mówiliśmy, że jak jest kryzys, kryzys energetyczny, kryzys globalny, to koncerny paliwowe, w tym wielki koncern naftowy Orlen, nie powinien zarabiać na Polkach i Polakach. I co się stało? Orlen zanotował gigantyczny zysk - 35 miliardów złotych. Ludzie płacili więcej za paliwo i wszystko było droższe, bo chyba nie ma nikt żadnych wątpliwości, że gdyby paliwo było tańsze, to ceny na sklepowych półkach też byłyby niższe" - wyjaśnił poseł Trela.
"Premier Morawiecki kilka dni temu mówił nam, że wszystko jest dobrze, gospodarka pięknie się rozwija, ale to oczywiście jest wszystko kłamstwo i to są kolejne manipulacje, manipulacje statystykami. To jak jest w rzeczywistości, to każdy z nas wie, każdy z nas, który chodzi do sklepu, wyjmuje portfel, opłaca rachunki. To my płacimy za nieudolność tego rządu. Przypomnę jeszcze państwu, że inflację liczy się rok do roku, czyli porównuje się procent inflacji do tego, co było w ubiegłym roku. Już w ubiegłym roku ta inflacja była wysoka, bo przecież wtedy, w lutym, przyjmowaliśmy pakiet ustaw antyinflacyjnych, to po roku czasu, kiedy pensje nie nadążają za inflacją, można powiedzieć, że rząd swoją nieudolność finansuje po prostu z naszych kieszeni, z naszych pensji" - podkreśliła posłanka Anita Sowińska.